Pani Anna z Łukowa ma pięcioro dzieci. Kiedy była w ciąży z najmłodszym synem miała obawy, czy będzie w stanie opiekować się dziećmi. Zastanawiała się nad adopcją ze wskazaniem. W rozmowie z pracownikiem socjalnym podzieliła się swoimi wątpliwościami. Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej zamiast pomóc i wesprzeć panią Annę, skierował wniosek do sądu o odebranie jej dzieci.
31 – letnia Anna Roszczyk z Łukowa nie może się pogodzić z tym, co spotkało jej rodzinę. Od kilku tygodni przeżywa koszmar. Obawia się, że może stracić pięcioro swoich dzieci. Pracownica Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej złożyła do sądu zawiadomienie, że ma wątpliwości dotyczące bezpieczeństwa najmłodszego dziecka pani Anny.
– Ciężko przechodziłam ciążę. Nie chciałam krzywdzić tego dziecka, chociaż ja mam wspaniałe dzieci. Zastanawiałam się, czy damy radę, bo to jest piąte dziecko. Zwierzyłam się, nie chciałam ukrywać, że zastanawiam się nad do adopcją ze wskazaniem. Zwierzyłam się kobiecie z urzędu. Nie ukrywałam tego, a potraktowano mnie inaczej. Potraktowano mnie, tak jak ja bym była złą osobą – mówi Anna Roszczyk, która może stracić dzieci.
– Ciąża żony przeraziła mnie., ale w końcu przemyśleliśmy wszystko i stwierdziliśmy, że damy sobie radę – mówi Grzegorz Kozakiewicz, partner pani Anny.
– Jak był koniec ciąży powiedziałam: nie, on jest mój, tak jak wychowałam czwórkę, wychowam jego. On jest mój i nikogo więcej – mówi pani Anna.
Julian urodził się cztery miesiące temu. Jest piątym dzieckiem pani Anny. Kobieta ma za sobą nieudane małżeństwo. Kiedy zaczęła spotykać się z panem Grzegorzem, samotnie wychowywała już czworo swoich dzieci: 10–letniego Ksawerego, 7-letnią Wiktorię, 6- letniego Damiana i 4-letniego Oskara.
– Zarzucili mi, że chciałam sprzedać najmłodsze dziecko. Czy ja wyglądam na matkę, która chciałaby handlować dziećmi? – pyta pani Anna.
Znajomi pani Anny i pana Grzegorza nie potrafią zrozumieć, jak to możliwe, że opieka społeczna wysunęła przeciwko nim takie oskarżenie. Pan Grzegorz ma stałą pracę. Pani Anna otrzymuje alimenty na dzieci z Funduszu Alimentacyjnego. Rodzina żyje skromnie, ale nie ma problemów finansowych.
– Być może pani Roszczyk wprowadziła mnie w błąd, być może nie podawał mi wszystkich informacji. Wtedy uznałam, że trzeba poprosić o wsparcie kuratora. Jeśli współpraca z asystentem rodziny będzie się układała prawidłowo, jeżeli asystent rodziny nie będzie miał żadnych uwag, pani Roszczyk będzie właściwie sprawowała funkcje opiekuńczo – wychowawcze, wtedy podejmiemy decyzje – mówi Marzena Chmiel, pracownik socjalny Miejskiego Ośrodka pomocy Społecznej w Łukowie.
– Największy błąd popełnili tutaj pracownicy socjalni kierując do sądu wniosek o pozbawienie matki władzy rodzicielskiej piątki dzieci, gdzie nie ma żadnych powodów. Dzieci uczą się wzorowo, przynoszą wyróżnienia, przynoszą medale. I tutaj pracownik socjalny, który kieruje taki wniosek to jest po prostu chore – mówi Marek Szambelan, prezes Fundacji Razem Lepiej.
Mimo problemów z urzędnikami pani Anna i pan Grzegorz starają się zapewnić poczucie bezpieczeństwa swoim dzieciom. Planują swój ślub, chrzest najmłodszego syna Juliana. Chcą, żeby ich rodzina funkcjonowała normalnie. Mają nadzieję, że sąd umorzy prowadzone przeciw pani Annie postępowanie i dzieci zostaną z nimi.
– Chciałabym, aby dali nam żyć, tak jak innym normalnym rodzinom. Zastanówcie się, co robicie. Nie zabierajcie ciepła i miłości dzieciom – apeluje pani Anna. *
*skrót materiału
źródło: Interwencja / Milena Sławińska