Polska zgodnie z Konstytucją jest państwem prawa. Od kilku już lat funkcjonuje ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Proces legislacyjny nad nowelizacją tejże ustawy jest obecnie prawie zakończony.
Praktycznie w każdej publicznej dyskusji deklarowana jest powszechnie wszechstronna pomoc ofiarom przemocy. Rząd przyjmuje i realizuje odpowiedni program. Sejm rozpatruje sprawozdania, a na ten cel przeznaczane są odpowiednie środki finansowe oraz uruchamiane różne procedury i działania. Tymczasem życie pokazuje nam, że gdy to wszystko zderzymy z konkretnym przypadkiem, czy z konkretną ofiarą, to nagle okazuje się, że ofiara zostaje z problemem sama. Wszyscy Ci, którzy powinni jej pomagać, nagle nic nie mogą zrobić, zaś procedury pomocy trwają w nieskończoność, a czasem sytuacja odwraca się przeciwko ofierze.
Dziesięć lat temu (w marcu 2000 roku), Pani Joanna Grzyb mając dość męża alkoholika, który stosował wobec niej przemoc, zdecydowała się na opuszczenie domu razem z trójką dzieci, z których dwoje to dzieci niepełnosprawne. Wcześniej próbowała uzyskać pomoc wymiaru sprawiedliwości, ale niestety z tej pomocy nic nie wynikło. Sąd rodzinny nie chciał ograniczyć władzy rodzicielskiej ojcu, bo „przecież nie molestuje seksualnie dzieci”. Niech więc dzieci przywykną do tego, że nadużywanie alkoholu to rzecz normalna.
Pani Joanna z dziećmi uciekła więc do Poniatowej, gdzie tułała się przez kilka lat, aż dwa lata temu trafiła do Domu Samotnej Matki Towarzystwa Pomocy im. Św. Brata Alberta. Dzieci niepełnosprawne wymagają szczególnej opieki, pomocy oraz rehabilitacji. Pani Joanna rozpoczęła pracę i równocześnie opiekowała się dziećmi. Po tym, gdy nastąpiła zmiana na stanowisku kierownika domu, powstał konflikt pomiędzy nową kierowniczką, a Joanną Grzyb. Pani kierownik starała się, by Joanna Grzyb opuściła dom i Poniatową i zamieszkała ze swoją matką. Pani Joanna nie chciała do tego dopuścić, ponieważ gdy tam mieszkała, stale nachodził ją pijany mąż. Nie chciała więc nadal być ofiarą.
Pani Joanna chętnie zaś wyprowadziłaby się do lokalu wynajętego w Poniatowej. Problemem jest jednak to, że osobie z Domu Samotnej Matki nikt nie chce wynająć prywatnie mieszkania, a mieszkania socjalne samorząd woli przydzielać miejscowym alkoholikom, niż kobiecie z trójką dzieci. Pani Joanna pozostaje więc razem z dziećmi w Domu Samotnej Matki. Pani kierownik domu jednak decyduje, że Pani Joanna powinna opuścić dom. Uznaje, że Pani Joanna ma duże dochody (miesięcznie ok. 2000,- zł na cztery osoby) oraz, że może wrócić do miejsca, od którego dziesięć lat temu uciekła (bo mąż nie sprzeciwia się powrotowi żony). W tej sytuacji Pani kierownik Domu ustala (wbrew regulaminowi Domu), że Pani Joanna winna jest płacić za pobyt w domu 1200,- zł miesięcznie. Pani Joanna zgadza się na tę opłatę i bierze pożyczkę w celu jej zrealizowania. Pani kierownik uznaje, że wpłata 3520,- zł to opłata za jeden pokój, tylko za styczeń i luty 2010 roku. Wg kierowniczki Domu, brakuje opłaty za marzec – chociaż nie bardzo wiadomo dlaczego? W dniu 1 kwietnia, a więc tuż przed świętami, kierowniczka Domu Samotnej Matki wyrzuciła Panią Joannę i jej dzieci na ulice.
Tułając się po Poniatowej Pani Joanna, nie może uzyskać pomocy. Kontaktuje się telefonicznie z Fundacją „Razem Lepiej”. My, jako Fundacja wiedząc, że rzeczy osobiste Pani Joanny i jej dzieci nadal są w Domu Samotnej Matki radzimy jej powrót, bo przecież nie może mieszkać na klatkach schodowych. Pani Joanna, za naszą radą, robi to, ale kierowniczka domu wzywa policję, która pomaga jej ponownie wyrzucić Panią Joannę i jej dzieci na bruk. Policja w rozmowie z nami zaprzecza, by siłą wyrzuciła dzieci i Joannę Grzyb, twierdząc, że sami dobrowolnie wyszli z budynku. W tej sytuacji ponownie radzimy Pani Joannie, by wspólnie z dziećmi weszła do zajmowanego od dwóch lat lokalu, w którym zresztą jest nadal zameldowana. Uprzedziliśmy ją, że policjanci nie mają prawa siłą usuwać jej z zajmowanego lokalu, bo eksmisję może przeprowadzić tylko komornik na podstawie prawomocnego tytułu egzekucyjnego. Gdy Pani Joanna z dziećmi wraca do swego pokoju w Domu Samotnej Matki, by tam spędzić noc, kierowniczka wzywa policjantów. Jak poinformowała nas policja, kierowniczka domu wyjaśnia policjantom, że Joanna Grzyb była mieszkanką domu 8 miesięcy temu a więc obecnie nie ma prawa tam przebywać. Zaraz po godzinie 22.00 policjanci uznają, że Joanna Grzyb i jej dzieci muszą opuścić dom, a ponieważ odmawiają, policjanci siłą wyprowadzają rodzinę z budynku. Później informują nas, że poinformowali Joannę Grzyb, że może przenocować w Lublinie. Nasza telefoniczna interwencja u miejscowej policji i w Komendzie Głównej w Warszawie nie wzbudziła zainteresowania losem wyrzuconych nocą na bruk matki z dziećmi.
Podczas kolejnych naszych rozmów z przedstawicielami władz samorządowych, otrzymujemy informację, że Joanna Grzyb musiała zostać usunięta z Domu Samotnej Matki, ponieważ jej dzieci molestowały seksualnie mieszkanki oraz nadużywały alkoholu. Ciekawe jest to, dlaczego nikt wcześniej o tym nie wspominał, a informacje te zostały ogłoszone tuż po naszej interwencji. Z dalszych naszych ustaleń wynika, że źródłem konfliktu pomiędzy Joanną Grzyb, a kierowniczką Domu Pomocy było to, że Joanna Grzyb głośno komentowała sprzeczne z regulaminem decyzje kierowniczki np. sprzedawanie mieszkankom Domu artykułów żywnościowych uzyskanych w formie darów z Banku Żywności, czego przecież czynić nie wolno.
Niezależnie jednak od tego, czy Joanna Grzyb i jej dzieci mają, czy nie prawo do pobytu w Domu, w którym niektóre z mieszkanek przebywają o kilka lat dłużej od Joanny Grzyb, to sposób traktowania Joanny Grzyb i jej niepełnosprawnych dzieci jest modelowym wręcz przykładem niekompetencji, obojętności oraz braku empatii osób i instytucji, które formalnie deklarują pomoc potrzebującym. Joanna Grzyb po dziesięciu latach musi podjąć bardzo trudną decyzję. Może wrócić do domu, gdzie doznawała przemocy ze strony swojego męża, ale będzie miała dach nad głową, albo ukryje się przed swoim prześladowcą i będzie mieszkać „po mostem”.
Co w takiej sytuacji może zrobić nasza Fundacja? Czy powinniśmy się poddać i powiedzieć sobie, że takie jest życie? Czy mamy wzruszyć ramionami i nie przejmować się tym, że żyjemy w kraju, gdzie się zdarzają takie tragedie?
W przekonaniu, że mimo wszystko są ludzie, którzy nie godzą się na obojętność wobec takich sytuacji, zdecydowaliśmy się napisać list otwarty. Pragniemy nie tylko pomóc Joannie Grzyb i jej dzieciom, ale również chcemy zapobiec podobnym sytuacjom w przyszłości. Nie możemy przecież pozwolić, by policja bez podstawy prawnej mogła postępować w podobny sposób. Czy w sytuacji, gdy procedura prawna tej sprawy może trwać kilka miesięcy, Pani Joanna może liczyć na czyjąś pomoc i wsparcie w znalezieniu lokalu? Burmistrz Poniatowej, przed kamerą TVP obiecał natychmiastową pomoc w zapewnieniu mieszkania dla Pani Joanny i jej dzieci na czas dwóch miesięcy. Niestety poza kamerą oświadczył, że w tej sprawie niewiele może zrobić.
Prezes Fundacji
Marek Szambelan
22.04.2010 r. w TVP Lublin został wyemitowany reportaż. Można go obejrzeć TUTAJ.
*Dane osobowe są prawdziwe i zostały opublikowane za zgodą osoby pokrzywdzonej.