Przemoc w rodzinie jest najczęściej problemem ukrytym. Doświadczają jej nie tylko kobiety, ale także dzieci, osoby starsze, chore, a czasem także mężczyźni. O tym jak zapobiegać przemocy w rodzinie i jak z nią walczyć opowiada Agnieszka Bogucka, przedstawiciel Fundacji Razem Lepiej w województwie świętokrzyskim.
Jak powinny zachowywać się kobiety doświadczające przemocy domowej?
Agnieszka Bogucka: Przede wszystkim nie powinny milczeć.
W takim razie jak powinny reagować?
A.B.: Każdorazową przemoc powinny zgłaszać na policję. Proszę pamiętać, że kobieta raz uderzona, najprawdopodobniej będzie bita wielokrotnie. Mogą też szukać pomocy w różnego rodzaju fundacjach.
Jednak często jest tak, że kobiety boją się zgłaszać na policję i wstydzą się mówić o tym problemie. Dlaczego tak się dzieje?
A.B.: Boją się sprawcy, dlatego nie zgłaszają. A wstydzą się społeczeństwa, opinii publicznej. Sprawca potrafi przekonać kobietę do tego, że jest winna temu, że dostała. W związku z tym, kobietom bitym wydaje się, że jeżeli przyznają się do tego, to wszyscy się dowiedzą o tym, że są złymi żonami i złymi matkami. Tak to na ogół działa.
Często zdarza się tak, że kobiety w końcu przełamują strach i zgłaszają się na policję, a później wycofują zeznania. Czy tak się dzieje ze strachu?
A.B.: Nie ze strachu. Przemoc ma to do siebie, że zawsze ma kilka etapów, tzw. kroków. Każdy sprawca zawsze działa tą samą metodą. Bije, a potem robi tzw. „miesiąc miodowy”. I właśnie w czasie tego „miodowego miesiąca” kobiety wycofują zeznania. Tłumaczą sprawców same przed sobą na różne sposoby: „w końcu przeprosił”, „obiecał, że tak więcej nie zrobi”, „ma tyle stresów w pracy”. Należy jednak pamiętać, że taki „miesiąc miodowy” może trwać miesiąc, dwa, pół roku, nawet do ośmiu miesięcy. Po upływie tego czasu najczęściej od nowa zaczyna się to samo. Po kilkukrotnym zgłaszaniu i wycofywaniu oskarżeń przestają to robić, bo wiedzą, że to nie działa.
Co w takim razie powinny robić kobiety doświadczające przemocy domowej i jak powinny się zachowywać?
A.B.: Ofiara przemocy musi być stanowcza, a te kobiety zazwyczaj są chwiejne. Dlatego właśnie potrzebują pomocy specjalistów, takich jak psycholog czy nawet psychiatra, którzy utwierdzą je i umocnią w przekonaniu, że nie można na ten temat milczeć. Ważne jest, aby psycholog pracował z ofiarą w momencie, kiedy ta przemoc jest najbardziej nasilona, a nie w czasie tzw. „miodowego miesiąca, bo wtedy nic się nie da zrobić.
Czy regułą jest to, że jeśli sprawca uderzył raz, to zrobi to drugi raz i kolejny?
A.B.: Tak. Bicie i znęcanie psychiczne powtarza się regularnie co jakiś czas. I tak naprawdę nigdy się nie kończy.
Często się zdarza też, że kobiety są zaślepione, twierdząc, że to, co się dzieje u nich w domu nie jest przemocą ani fizyczną, ani psychiczną. Dlaczego tak jest?
A.B.: Najczęściej jest to spowodowane niesamodzielnością kobiet, które często rezygnują uprzednio z pracy zawodowej, aby zajmować się dziećmi i domem. Kiedy są odcięte od pieniędzy i nie są w stanie same się utrzymać, wydaje im się, że lepiej jest milczeć i tkwić w domu pełnym przemocy. Nic bardziej błędnego.
Czy dręczyciel może się zmienić?
A.B.: Nie. Niestety, z mojego doświadczenia wiem, że nie zdarzają się takie przypadki.
A jak polskie prawo chroni bite kobiety?
A.B.: Niestety mamy takie prawo, które zamiast chronić pokrzywdzoną rodzinę, chroni tak naprawdę sprawcę przemocy. Nasza Fundacja „Razem Lepiej” walczy o wprowadzenie zmian w ustawie dotyczącej przemocy. Chcemy, aby to ofiara przemocy mogła pozostać w domu, a nie musiała tułać się po domach samotnych matek, czy hotelach. Pamiętajmy, że pobyt w domu dla pokrzywdzonych kobiet jest tylko pomocą doraźną, bo kobiety mogą tam przebywać do pół roku. Potem muszą gdzieś wrócić. Najczęściej wracają do sprawcy i koło się zamyka.
W takim razie nie ma się chyba co dziwić, że bite kobiety czują się bezradne?
A.B.: Tak to może wyglądać. Jednak należy pamiętać, że trzeba walczyć. Z pomocą specjalistów, psychologów i prawników naszej Fundacji, naprawdę można wygrać ze sprawcą. Kobiety doświadczające przemocy domowej powinny szukać wsparcia w specjalnych poradniach, np. przy ul. 1 maja 191 w Kielcach i fundacjach, np. w Fundacji Anny Samusionek „Razem lepiej”, w której prezesem jest Marek Szambelan lub w innych podobnych fundacjach. Do naszej fundacji można napisać maila z prośbą o pomoc i wysłać go na adres fundacja@ razem.pro. Jeżeli bita kobieta nie ma dostępu do Internetu, może również przyjść bezpośrednio do Urzędu Gminy w Morawicy, zgłosić się do mnie, a ja pomogę opisać sytuację i wysłać pocztą elektroniczną. Wtedy już prawnicy Fundacji „Razem Lepiej” i psychologowie zajmą się taką osobą, udzielając jej bezpłatnej pomocy. Zachęcam wszystkie bite kobiety, aby wreszcie przerwały milczenie. Naprawdę możemy im pomóc.
Dziękuję za rozmowę
Agnieszka Olech