Z biologicznych rodzin dzieci zabierane są do domów dziecka i rodzin zastępczych. Tak niesiona jest w Polsce „pomoc” ubogim rodzinom.
Koszmar rodziny pani Alicji zaczął się przed sześcioma laty. Z sześciorgiem dzieci w wieku od pół roku do 17 lat mieszkała z mężem w wynajmowanym mieszkaniu. – Kiedy zabrakło środków na utrzymanie rodziny, mąż wyjechał do pracy za granicę – opowiada pani Alicja. Ona sama zwróciła się do ośrodka pomocy społecznej. – Pracownicy powiedzieli, że otrzymam pomoc materialną i mieszkanie socjalne, jeśli… się rozwiodę. Bo wtedy będą mieli podstawę prawną do działania. Zagrozili wystąpieniem do sądu rodzinnego o pozbawienie nas władzy rodzicielskiej. Nie wierzyłam, że w naszym kraju jest to możliwe.
– Ale groźbę spełniono – relacjonuje pani Alicja. Pracownicy OPS wystąpili o „wgląd wychowawczy w rodzinę”, a w styczniu 2008 r. – o ograniczenie władzy rodzicielskiej. Rodzina dostała skierowanie na badania sądowe. – Stwierdzono, że nie angażujemy się we współpracę z ośrodkiem pomocy, a ojciec podejmuje nierozsądne decyzje. Wygraliśmy jednak w sądzie – opowiada pani Alicja. Kłopoty wróciły, kiedy spodziewała się kolejnego dziecka. – Problemy finansowe i naciski ze strony ośrodka pomocy spowodowały konflikt w małżeństwie. Skierowano mnie na terapię i warsztaty asertywności. A tu znowu usłyszałam, że powinnam się rozwieść. Do rozwodu nakłaniali też psycholog i kurator. Kiedy straciliśmy kolejny raz dach nad głową, mąż nie wytrzymał tej sytuacji. Odszedł. Zostałam z szóstką dzieci, w siódmym miesiącu ciąży, która na dodatek była zagrożona. Kurator uznał, że jestem niewydolna wychowawczo, bo w każdej chwili mogę mieć skierowanie do szpitala, a dzieci zostaną same – opowiada pani Alicja.
Postarała się przez OPS o opiekunkę i częściowo musiała za tę opiekę płacić sama. Dziecko urodziła w domu, z obawy, że odbiorą jej pozostałe dzieci, gdyby znalazła się w szpitalu. – W tym czasie okazało się, że mąż trafił do aresztu. Po tej informacji kurator skierował mnie i dzieci do ośrodka wspomagania rodziny. Opiekę nad dziećmi miał przejąć dom dziecka, alternatywą było umieszczenie dzieci w rodzinie zastępczej. Ja miałam wynająć sobie miejsce w hostelu obok. Nie zgodziłam się. Pozbawiono mnie i męża praw rodzicielskich. To znaczy, że matka walcząca z trudnościami, szukająca pomocy, źle wychowuje dzieci? A rodzice, którzy piją na umór, a nie zgłaszają się do ośrodka pomocy społecznej, czy rodziny żyjące dostatnio, w których dzieci są wykorzystywane seksualnie i maltretowane – dobrze wychowują dzieci? – pyta bezradnie pani Alicja.
Dzięki życzliwości obcych osób kupiła maszynę do szycia i udowodniła kuratorowi, że jest w stanie zarobić na utrzymanie rodziny. Podczas kolejnych rozpraw sądowych wspierała ją Fundacja „Razem Lepiej”. Dzięki temu wszystkie dzieci ma przy sobie. Najmłodsze ma dziś trzy latka, mamy nie odstępuje na krok. Każda obca osoba wchodząca do domu wywołuje w dzieciach poczucie zagrożenia.
RAZEM LEPIEJ
– Z całej Polski mamy wiele telefonów od rodziców, zagrożonych odebraniem im dzieci – mówi Marek Szambelan, prezes Fundacji „Razem Lepiej”. Proceder odbywa się według podobnego schematu. W sytuacji braku środków do życia rodzice udają się do ośrodka pomocy społecznej. Tam pracownicy kierują sprawę do sądu. Dzieci wydzierane są z rodziny i przekazywane do rodzin zastępczych i domów dziecka.
– Te sytuacje nie dotyczą rodzin patologicznych – podkreśla Marek Szambelan. Według danych Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej w ubiegłym roku zarejestrowano 700 przypadków przekierowania dzieci z rodzin do opieki zastępczej.
W całej sprawie zaskakuje działanie na szkodę rodziny tych instytucji, które powołane są do niesienia jej pomocy. Także bierność następnych, które z kolei powinny stać na straży dobra dziecka.
Agnieszka Wąchała, matka dwojga dzieci, pochodzi z małej miejscowości na Lubelszczyźnie. – Od trzech lat jesteśmy jako rodzina szykanowani przez sąd rejonowy i opiekę społeczną – mówi. – Pięciokrotnie próbowano mi ograniczyć władzę rodzicielską, dwukrotnie – ustanowić rodzinę zastępczą.
– Nigdy nie było żadnych problemów wychowawczych z moimi dziećmi, które uczą się bardzo dobrze, biorą udział w konkursach. Syn w tym roku zdał maturę, dostał się na Politechnikę. Córka jest w liceum. Owszem, mąż nas zostawił. Wpadliśmy w zadłużenie. Nie mam pracy, mimo że jestem po dwóch kierunkach studiów. Na stałą pracę w okolicy nie ma szans. Zatrudniałam się sezonowo – opowiada. – Najtrudniejsze przed nami. Nie mamy opału na zimę. Jak się dowiedziałam, miejsca w domu samotnej matki też nie dostanę.
Rzecznik Praw Obywatelskich, zapytany o problem odbierania dzieci z rodzin z powodu ubóstwa, informuje, że do biura nie napłynęły dotąd skargi potwierdzające takie sytuacje. – Zajęliśmy się przypadkami opisywanymi ostatnio w prasie i są one w trakcie wyjaśniania – informuje Kamilla Dołowska, dyrektor Zespołu Prawa Cywilnego w biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Ostatni dotyczy matki, której odebrano dziecko po tym, jak zwróciła się do opieki społecznej o pomoc w wymianie pieca i zakupie opału na zimę.
– Nie możemy postawić tezy, że jedynym powodem odbierania dziecka jest tylko bieda – mówi Kamilla Dołowska i powołuje się na art. 109 Kodeksu Rodzinnego i Opiekuńczego, definiujący sytuacje zagrożenia dobra dziecka. – Skrajna bieda najczęściej idzie w parze z nieporadnością czy innymi zaniedbaniami w zakresie sprawowania właściwej opieki nad dzieckiem. Przekłada się na to, że dziecko nie ma odpowiednich warunków do odrabiania lekcji, nie ma odzieży na zimę, a mieszkanie nie jest ogrzewane – wylicza. – Istnieje związek między dobrem dziecka i jego przebywaniem w takich warunkach. Sprawę w konkretnym przypadku musi zawsze zbadać sąd – mówi. – Postanowienie sądu może być zmienione, jeśli zmieni się sytuacja w rodzinie. Rodzice podejmą trud, żeby zapewnić rodzinie dochody albo przy tych dochodach, które mają w lepszy sposób zabezpieczyć bieżące potrzeby życiowe dziecka – precyzuje Kamilla Dołowska.
Pracownicy Fundacji „Razem Lepiej” są innego zdania. – Mamy taki przypadek, kiedy rodzice stracili pracę i wynajmowane mieszkanie. Przez rok nie mogli znaleźć zatrudnienia. W rodzinie nie ma żadnej patologii. Sąd zdecydował zabrać piątkę dzieci do domu dziecka. Po roku rodzice znaleźli pracę, wynajęli dom, ale odzyskali tylko troje dzieci. Dwoje zostało już zaadoptowanych. Najbardziej cierpią tu dzieci – mówi Marek Szambelan. – Po to ustanowieni są asystenci rodzinni i pracownicy socjalni, by wspierać rodzinę. Przecież opieka nad jednym dzieckiem, które trafi do domu dziecka, będzie kosztowała państwo około 3,5 tys. zł miesięcznie – podkreśla.
Pani Katarzyna, matka pięciorga dzieci, po pomoc do opieki społecznej nie pójdzie. – Kiedy zwróciłam się o pieniądze na książki, dostałam wniosek o odebranie dzieci – mówi. Pięć lat temu ojciec dzieci zginął tragicznie. Pani Katarzyna przyznaje, że stosował wobec niej przemoc. Dwoje dzieci na rok zabrano wtedy do opieki zastępczej. Wróciły do domu, ale trauma pozostała.
– Dzieci budzą się w nocy, a każde pukanie do drzwi wywołuje strach. Żyją w poczuciu ciągłej obserwacji i oceniania. Odwiedza nas kurator. Kiedy nawet z miłości zaczynają się przepychać, to proszę, żeby zachowywały się cicho, bo jakakolwiek skarga na nas może znaczyć, że zostaną zabrane – mówi pani Katarzyna.
ZE STRACHU
Jak nam odpowiedział Rzecznik Praw Dziecka, bieda nie może być wyłącznym powodem umieszczania dziecka poza rodziną biologiczną. – Decyzja o zabezpieczeniu dziecka poprzez umieszczenie w pieczy zastępczej powinna zapadać wyłącznie w przypadku bezpośredniego zagrożenia zdrowia i życia dziecka – stwierdza. – Taką decyzję podejmuje sąd, wydając stosowne zarządzenie. Musimy odróżnić wniosek, który może skierować każdy przedstawiciel instytucji zajmującej się problemami dziecka i jego rodziny – np. pracownik socjalny, kurator sądowy, policjant, nauczyciel, lekarz, wolontariusz organizacji pozarządowej itp. – od decyzji sądu. Takich wniosków jest więcej, decyzji sądu o odebraniu dziecka mniej. Niezwykle rzadko się zdarza, żeby bieda była czynnikiem dominującym. Jeśli nie jest zagrożone życie lub zdrowie dziecka, to odpowiednie instytucje i służby powinny zrobić wszystko, by rodzina pozostała w komplecie: nie ma lepszego miejsca do rozwoju niż kochająca, dająca poczucie bezpieczeństwa i wsparcie rodzina. Tutaj wielką rolę już odgrywają asystenci rodziny. Z danych MPiPS wynika, że w 2012 r., w porównaniu do roku 2011, liczba dzieci umieszczonych w pieczy zastępczej zmalała o 16,5 tys.
Podczas gdy takie deklaracje płyną od instytucji mającej nieść pomoc dzieciom, do Fundacji „Razem Lepiej” zgłasza się coraz więcej osób błagających o pomoc. – Rodzice boją się chodzić i prosić o wsparcie w ośrodkach pomocy społecznej – mówi Marek Szambelan.
Dlatego fundacja przygotowała projekt ustawy, by przeciwdziałać odbieraniu dzieci rodzinom biologicznym z powodu biedy. Parlamentarzyści z Solidarnej Polski mają złożyć projekt do Laski Marszałkowskiej. Jaki będzie jego los? Kto przejmie się losem bezradnych rodziców i krzywdzonych przez system dzieci?
źródło: idziemy.com.pl