Coraz więcej podopiecznych ośrodków pomocy ofiarom przemocy w rodzinie to kobiety dobrze wykształcone i dobrze zarabiające – twierdzą działacze organizacji pozarządowych. Kampania „16 dni przeciwdziałania przemocy ze względu na płeć” zaczyna się we wtorek.
Kampania potrwa do 10 grudnia. W tym czasie organizacje pozarządowe działające na rzecz ofiar przemocy w rodzinie zaplanowały dni otwarte w swoich ośrodkach. W Warszawie w 11 punktach od poniedziałku do piątku kobiety, które się zgłoszą, będą mogły uzyskać fachową pomoc. Bez wcześniejszego umawiania się specjaliści z ośrodków poradzą, co zrobić, porozmawiają, a w razie potrzeby skierują do konkretnych osób, które udzielą pomocy. – Szukanie pomocy w ośrodku nie stygmatyzuje – przekonuje Renata Durda z Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia”. – Problem przemocy w rodzinie nie dotyczy jedynie rodzin patologicznych. Podobne dramaty dzieją się na strzeżonych osiedlach, w rodzinach bardzo dobrze sytuowanych.
Coraz więcej podopiecznych pozarządowych organizacji to kobiety z rodzin bogatych, nierzadko świetnie wykształcone. Bo problem przemocy to nie tylko katowanie fizyczne partnera, ale też szantaż emocjonalny, zastraszanie, upokarzanie. – To takim kobietom jest niejednokrotnie dużo trudniej wyjść po pomoc – mówi Anna Samusionek, aktorka i wiceprezes fundacji Razem Lepiej, kobieta, która sama przemocy domowej doświadczyła. – Wśród naszych podopiecznych jest redaktor naczelna jednej z gazet doświadczająca przemocy ze strony swojego męża. Kiedy zdecydowała się w końcu pójść po pomoc, usłyszała, że to jej wina, bo na własne życzenie trwała w takim związku kilkanaście lat. Prawniczka z Centrum Praw Kobiet przytacza przykład maltretowanej żony mężczyzny wpływowego, z pierwszych stron gazet, która miała problem ze znalezieniem prawnika, który poprowadzi jej sprawę. – Organy ścigania nie chciały podjąć sprawy, choć miała dowody gwałtu, świadków, dokumenty – opowiada. – Przekonywały, że to nie ma sensu, bo sprawa i tak zostanie umorzona. Prawnicy, którzy decydowali się poprowadzić sprawę, żądali pieniędzy, jakich kobieta nie miała.
źródło: Wyborcza.pl